Zakaz picia alkoholu „w miejscach publicznych”
by Olgierd Rudak • 17 grudnia 2014 • 21 komentarzy
Uznając życie obywateli w trzeźwości za niezbędny warunek moralnego i materialnego dobra Narodu, stanowi się, co następuje: (preambuła ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi)
Kolejny z tematów, który wraca dość często w pytaniach do redakcji ;-) to rzekomy zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych. Podkreślam: rzekomy. Zakazu takiego bowiem nie ma, a to, że ktoś dostał mandat, jeszcze nie oznacza, że o takim zakazie można mówić.
Zerkając do normy regulującej ów zakaz aż trudno uwierzyć, że może ona budzić aż tyle wątpliwości — albo też: że przy braku wątpliwości można aż tak udawać. Otóż zgodnie z art. 14 ust. 2a ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi:
Zabrania się spożywania napojów alkoholowych na ulicach, placach i w parkach, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów.
Jakby miał to być zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, przepis posługiwałby się właśnie po prostu pojęciem miejsca publicznego (niekoniecznie robiąc sobie ambaras z definicji), wyłączając tylko lokale gastronomiczne i ich ogródki (bo to też miejsca publiczne). Wyłączyłoby się jeszcze imprezy masowe, na których jednak wolno serwować lekkie piwo (do 3,5%) i problem z głowy. Mowa jest tam jednak o (i) ulicach, (ii) placach oraz (iii) parkach, a zatem wypadałoby rozebrać te wyrazy na czynniki pierwsze. A zatem:
zacząć warto od tego, że sama w sobie ustawa antyalkoholowa nie definiuje używanych pojęć, być może wychodząc z założenia, że rzeczy jasne nie wymagają objaśnień, a może ustawodawca woli nas przekierować do innych przepisów;
stosunkowo niewiele problemów nastręczać będzie definicja ulicy. Zgodnie z art. 4 pkt 3 ustawy o drogach publicznych ulicą nazywamy drogę na terenie zabudowy lub przeznaczonym do zabudowy zgodnie z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w której ciągu może być zlokalizowane torowisko tramwajowe. W największym możliwym skrócie: ulica to droga poprowadzona wzdłuż zabudowy, choćby i tej w przyszłości, natomiast na pewno nie ma znaczenia kwestia czy jest to obszar zabudowany czy niezabudowany w rozumieniu kodeksu drogowego;
no dobrze, ale jak szeroko sięga ta droga? Tu chyba pozostaje tylko sięgnąć do prawa o ruchu drogowym, które mówi, że jest nią wydzielony pas terenu składający się z jezdni, pobocza, chodnika, drogi dla pieszych lub drogi dla rowerów, łącznie z torowiskiem pojazdów szynowych znajdującym się w obrębie tego pasa, przeznaczony do ruchu lub postoju pojazdów, ruchu pieszych, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt. Zatem będzie ulicą i chodnik, i ławka przychodnikowa, i parking nawet (jako droga wewnętrzna — art. 8 ust. 1 ustawy o drogach publicznych). Mam natomiast pewien problem z podwórkiem, ale takim, do którego nie prowadzi żadna droga wewnętrzna;
nieco gorzej jest już z definicją placu, której w przywołanej wyżej ustawie brak (i w innych, które przyszło mi do głowy sprawdzić, też jej nie ma). Moja własna definicja „na czuja” brzmi: skrzyżowanie wielu ulic. I chociaż definicje na czuja nie są szczególnie dobre w przypadku przepisu karnego (o czym więcej poniżej), to jednak nie ma co próbować walczyć z sankcją poprzez brak legalnej definicji placu (art. 148 kk nie definiuje czasownika „zabić”, nie mamy także legalnej definicji pojęcia „życia” — a jednak sądy dają sobie z tym radę);
lepiej jest już z parkiem, który jest jednym z rodzajów terenów zieleni (art. 5 pkt 21 ustawy o ochronie przyrody), jednak z tych przepisów wynika tyle samo, co na przykład z art. 6 ust. 1 pkt 1 lit. g ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, który wyszczególnia park jako rodzaj zabytku nieruchomego, który podlega ochronie bez względu na stan zachowania. (Jest jeszcze coś w ustawie o ochronie środowiska, ale jeszcze bardziej nieważne z punktu widzenia określenia czym jest park w rozumieniu zakazu spożywania alkoholu). Ale czy powiedzmy skwer jest rodzajem parku? Czy raczej częścią ulicy lub placu? Hmm w sumie chyba nieważne ;-)
Niezależnie od tego nie są wyszczególnione w ustawie, a zatem nieobjęte zakazem spożywania alkoholu m.in.: wały przeciwpowodziowe (sprawdziłem w prawie wodnym, nie ma osobnego zakazu), lasy (nie ma nic o alkoholu w ustawie o lasach), pola i łąki, etc. (I błagam, nie śmiejcie się nad moimi dywagacjami prawnymi — jakby na to nie patrzeć zdefiniowanie pojęć przez patrol na potrzeby podejmowanej interwencji to być-albo-nie-być w kontekście ryzyka sankcji, zatem nie wolno pozostawiać przepisów, na podstawie których ktoś może zostać ukarany do całkowicie swobodnych przemyśleń policji.)
Ba, uprawnienia do nałożenia g e n e r a l n e j prohibicji nie sposób wywieść nawet z art. 14 ust. 6 ustawy dającego uprawnienie radzie gminy do uchwalenia pewnych zakazów lokalnych. W („W innych niewymienionych miejscach, obiektach lub na określonych obszarach gminy, ze względu na ich charakter, rada gminy może wprowadzić czasowy lub stały zakaz sprzedaży, podawania, spożywania oraz wnoszenia napojów alkoholowych”). Sęk w tych dwóch przeciwstawnych pojęciach: czasem mawia się o generalnym zakazie spożywania alkoholu, podczas gdy przepis zezwala municypałkom na jego ustanowienie, jednak tylko w tych miejscach, gdzie jest to konieczne ze względu na ich charakter.
Co ciekawe w orzecznictwie odrzuca się — dominujący chyba w potocznym myśleniu pogląd — że uchwała o zakazie może mieć na celu zagwarantowania bezpieczeństwa czy porządku publicznego. I tak wrocławski WSA w wyroku z 19 listopada 2011 r. (III SA/Wr 568/11) stwierdził: Jako cel ustawy z 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi nie został wskazany w art. 1 ust. 1 obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa, ładu czy porządku publicznego. Na cele takie nie może zatem powoływać się gmina, wprowadzając zakazy sprzedaży alkoholu w trybie art. 14 ust. 6 ww. ustawy. Co więcej, skoro art. 14 ust. 1-5 ustawy wprowadza zakazy ustawowe, to należy przyjąć, że tylko ustawodawca byłby uprawniony do ich jakiegokolwiek rozszerzenia — nie może zatem gmina sobie swobodnie dopisywać jak leci. W innym wyroku podkreśla się natomiast, że dodatkowe zakazy nie mogą być ustanawiane ze względu na wagę odbywających się tam uroczystości czy wydarzeń (np. wyrok WSA w Poznaniu z 23 listopada 2011 r., IV SA/Po 977/11). W jeszcze innym orzeczeniu odmówiono radzie gminy prawa do ustanowienia generalnego zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych (wyrok NSA w Warszawie z 10 października 2006 r., II GSK 155/06).
Do tego momentu pośmialiśmy się, i to na trzeźwo, co ponoć jest przejawem dobrego tonu. Teraz będzie jednak nieco mniej wesoło: zgodnie z art. 43(1) ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości
Kto spożywa napoje alkoholowe wbrew zakazom określonym w art. 14 ust. 1 i 2a-6 albo nabywa lub spożywa napoje alkoholowe w miejscach nielegalnej sprzedaży, albo spożywa napoje alkoholowe przyniesione przez siebie lub inną osobę w miejscach wyznaczonych do ich sprzedaży lub podawania, podlega karze grzywny.
Przeto w sumie od definicji zależy wykładnia, od wykładni sankcja — a od niej ilość pieniędzy wydanych na karę; poza tym liczą się zasady, w tym jasność normy ograniczającej naszą wolność osobistą. (Mało tego, zgodnie z art. 43(1) ust. 2 ustawy karalne jest także usiłowanie tego wykroczenia, co moim zdaniem jest dość specyficzną normą, ponieważ droga od przenoszenia kilku butelek Córy Koryntu w reklamóweczce przez park do jej wypicia nie musi być odległa… ;-)
Podsumowując: nie ma czegoś takiego jak zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych, istnieją natomiast przepisy o zakazie w określonych miejscach — na ulicach, placach i w parkach. Oznacza to, że policja i straż miejska nie ma uprawnień do karania za każde piwko pod chmurką (chyba że ktoś po prostu rozrabia — w takim jednak przypadku podstawa działań będzie inna), a jeśli twierdzi, że takie zakazy uchwaliła rada gminy, to oznacza, że warto zainteresować się tą uchwałą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy bardzo za komentarz Redakcja Wysokie Mazowieckie info